Show me my soul

CHRISTINE   HOLMES
 Córka Anne, redaktor naczelnej Proroka Codziennego oraz trenera jednej z angielskich drużyn Quidditcha, Josha. Młodsza siostra Jeffreya, będącego właścicielem jednej mugolskiej restauracji. Urodziła się czternastego maja tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego roku w Birmingham tuż przed wschodem słońca. Wychowywana przez kochających rodziców i zarazem dobijana przez złośliwego, starszego brata, który niejednokrotnie został odprawiony z kwitkiem w postaci bólu.

Christine należała do typowych wychowanków domu Roweny Ravenclaw. Była przykładną Krukonką, która spędzała wiele czasu nad książkami oraz esejami do wykonania. Udoskonalała poszczególne umiejętności, sprawując tym samym zaufanie u Profesorów. Bywała na wielu zajęciach poza obowiązkowym planem lekcyjnym; jako jedna z uzdolnionych przynależała do Klubu Ślimaka, bezproblemowo ważąc kolejne narzucone przez mistrza eliksirów, mikstury. Jakiś czas spędzała w Klubie Pojedynków, choć później zrezygnowała z tego na rzecz zajmowania pozycji Szukającej w drużynie domu Kruka. Z czasem także i dziewczyna mogła zaznać niejednego szlabanu poprzez ciekawość wyżerającą jej osobę i popychającą ją z kuszeniem do chociażby Działu Ksiąg Zakazanych. Ponadto, dziewczynie udało się opanować sztukę oklumencji i legilimencji, przy czym wytężała siły i zdawała się ucierpieć nieraz, gdy bezsilność brała nad nią górę; dodatkowo zarejestrowany animag, który okazuje się być wilczurem. Patronusem był właśnie pies, a bogin – zależnie od sytuacji – zmieniał się.
Hogwart jednak ukończyła na wysokich stopniach, a następnym krokiem dziewczyny była dalsza edukacja w świecie magii, gdzie to starała się utrzymać na magomedycynie, która wydawała się być odpowiednim dla niej kierunkiem. Zrezygnowała z niego jednak, uświadamiając sobie, że w żaden sposób nie będzie to dla niej satysfakcjonujące zajęcie. Zmieniła magomedycynę na dziennikarstwo, by móc w kolejnych latach być redaktorem merytorycznym w Proroku Codziennym, a z czasem także w jednej z mugolskich pras – „The Times”. Ponadto zawzięła się i zadecydowała dokonać pełnego kursu, po którym stała się masażystką, wspomagającą czasem w szpitalu Świętego Munga w rehabilitacji, więc chcąc nie chcąc jakąś tam uzdrowicielką się stała; ot, rehabilitantką. Czasem zdarza jej się udzielać korepetycji z gry na fortepianie. Utalentowana osoba, o.

Już któryś rok pomieszkuje w Londynie, odwiedzając co jakiś czas swoich rodziców, tudzież brata, który gdzieś wędruje po świecie, przebywając ze smokami, a jak wróci, to się chowa w stolicy, wypoczywając sobie w najlepsze, a panna Holmes mieszka w czteropokojowym mieszkaniu, które nieraz wydaje się być o wiele za duże na ilość pomieszkujących w nim lokatorów. Nie jest to jednak miejsce puste, ponieważ wszędzie coś jest wstawione. A to wielki fortepian w salonie, przykuwający uwagę gości, a to jeden pokój miał się stać gabinetem lub najzwyklejszym biurem domowym, gdzie to utrzymywane byłyby wszelakiej maści dokumentacje, jeszcze dwie sypialnie oraz przestrzenna kuchnia i łazienka. Wszystko najzwyklejsze, z możliwością czarowania i używania magii, nie pokazanej jednak osobom nieodpowiednim.

Także trzeba zaznaczyć bardzo istotny fakt. Otóż Christine jest matką trzy i półrocznego chłopca, Tommy’ego Fostera. Mały Tom Foster jest synem Matthew Fostera, uzdrowiciela Świętego Munga. Często można zobaczyć tego szkraba w towarzystwie kobiety, który często stara się zaczepić pracującego ojca, domagając się jego uwagi i zabawy, chwili krótkiej rozmowy. Choć z początku trudno było określić, tak teraz każdy, kto widział i Christie i Matta, to stwierdza, że ich syn jest znacznie podobny do ojca, czasem uznany za wykapanego; ot, podobny kolor włosów, uśmiech, jedynie wyróżniają go ciemne, granatowe oczy niczym ocean podczas sztormu i kilka piegów na lekko zadartym nosie, które odziedziczył po rodzicielce. Stara się być przykładną matką, choć czasem witki opadają i siły już brakuje, ale uśmiech syna jest i tak na tyle uroczy, że trudno nie zwrócić na to uwagi. Mogłoby się zdawać, że rodzicielstwo jest uciążliwe, ograniczające, aczkolwiek wszystko zdążyło się zmienić wraz z dniem narodzin chłopca, gdy to już zdążyło się zapomnieć o tych wszystkich obawach i oddać temu instynktowi i odpowiedzialności nad nim.

Jest drobną osobą, mającą kobiece kształty; należąca do tych, których wzrost jest optymalny – nie za wysoka, nie za niska. Twarz okraszona dziesiątkami wyróżniających się na jasnej cerze piegów, oraz długie włosy, często będące w artystycznym nieładzie o kasztanowym ubarwieniu, gdy oczy błyszczą w rozbawieniu, przedstawiając niemalże taki sam kolor, jaki ma Timmy oraz pełne różane usta, wyginające się w delikatnym uśmiechu.

_______________________________________________
Witam :> I od razu tutaj wyrażam chęć na długie wątki, choć zazwyczaj przystosowuje się do długości odpowiedzi. Także jakieś powiązania, ażeby postacie się znały, co będzie lepsze na rozpoczęcie. Czasem zdarza się omijać, ale upomnieć i się powraca, o! :D

23 komentarze:

  1. [ łaaa urocze i kłótliwe moje stworzonko :D do wieczora będzie wątek jak nic, który o dziwo sama mam zamiar zacząć xD!]

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś ojcem.
    To zdanie zwykle dręczyło go w koszmarach nocnych, kiedy za czasów swoich młodych lat szalał niczym młody casanova, bawiąc się na całego i nie zważając na konsekwencje. Kobiety w jego życiu były traktowane bardzo przedmiotowo i zwykle interesowały go kilka dni, maksymalnie tydzień, a potem po prostu zaczynały nudzić, a on wymieniał je na lepszy model. Była jednak jedna, która dosłownie zawróciła mu w głowie. Ponętna krukonka, która poraziła go swoim urokiem osobistym stała się pierwszą kobietą w jego życiu, którą szanował i chciał jej dać wszystko co najlepsze. Zaczęło się od niewinnych żartów i zaczepek, a skończyło na tym, że jego serduszko biło mocniej za każdym razem gdy ją widział. I choć nigdy nie wypowiedział na głos wyznania kochał ją. On naprawdę kochał Christine. Byli parą przez dobry rok, co i tak jak na niego jest całkiem pokaźną liczbą. O dziwo to trzysta sześćdziesiąt pięć dni zaliczało się do tego szczęśliwego czasu w jego życiu. Miło było trzymać kogoś za rękę, być obok, czuć, że jest się potrzebnym i mieć kogoś dla kogo starał się być lepszym człowiekiem. Każde jej spojrzenie, każdy dotyk stał się synonimem jego szczęścia. Każda minuta bez niej stała się bezwartościowym czasem w którym dosłownie usychał z tęsknoty. I choć był dość przerażony tym co się z nim stało cieszył się, że wreszcie ktoś ujął w dłonie jego serduszko.
    Niestety z czasem okazało się, że ta dwójka różni się i to bardzo. Ciągłe kłótnie w końcu doprowadziły do wielkiej awantury, którą słyszał chyba cały hogwart. Zdecydowanie za dużo niemiłych słów padło wtedy z jego i z jej strony by związek mógł przetrwać. Potem było dużo łez, dużo skrzywionych min, kiedy mijali siebie na korytarzu, dużo wyzwisk i dużo wrednych żartów.
    A potem? Potem Foster zapomniał i zaprzeczył, że kiedykolwiek ją pokochał.
    Nie kochałem, nie kochałem, nie kochałem!
    I choć blondyn doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to kłamstwo powtarzał to niczym modlitwę aż w końcu sam w to uwierzył.
    Ich drogi po hogwarcie rozeszły się, a on zapomniał całkowicie o rudej kruszynce, która była kiedyś dla niego całym światem. Przypomniał sobie dopiero w jednym z klubów kiedy dosłownie na nią wpadł, pijany do granic możliwości, a potem zaprosił do mieszkania, a potem samo jakoś tak wyszło, że jak za starych dobrych lat podzielili łoże.
    A potem wydarzył się najgorszy z koszmarów jego życia.
    Matti został ojcem.
    Od tamtego momentu minęły trzy lata z hakiem, a mały Timmy za każdym razem wywołuje uśmiech na jego usteczkach. I choć Foster nijak nadawał się na ojca to naprawdę się starał i naprawdę kochał swojego maluszka, mimo, że rzadko kiedy znajdował chwilę by się nim zająć. Poza tym piegowata jędza utrudniała mu wszystko i czasem po prostu nie chciało mu się z nią użerać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy Foster pracował kilka dni z rzędu zwykle chodził niczym zombie po korytarzach strasząc swoimi workami pod oczami i patrząc na wszystkich spode łba. Kiedy jednak ktoś powiedział mu, że jego o zgrozo ŻONA czeka z jego synkiem na niego na dole, oczy otworzyły mu się szeroko, a on dosłownie pędem puścił się na dół.
      Zabije ją.
      Zabije ją jeśli tylko chłopaczek się chociażby przeziębił. Dawał jej tyle eliksirów z witaminami ale ona pewnie była zbyt zajęta by je mu dać. Oczywiście to, że chłopczyk się stęsknił i chciał się pobawić z tatą do głowy mu nie przyszło. Pojawiły się za to najgorsze scenariusze w których to trzyma swoje martwe dzieciątko na łapkach.
      Kiedy wreszcie dotarł na parter dosłownie rzucił się na kolana przed stojącym blondynkiem i wymierzył czarownicy wściekłe spojrzenie
      - Co się mu stało? - zapytał przytulając go do siebie i z troską przykładając dłoń do jego czoła by sprawdzić temperaturę
      - Co mu zrobiłaś? - kolejne dość oskarżycielskie pytanie wypłynęło z jego ust kiedy odgarniał mu kosmyk włosów z czoła - Nie martw się synku tata się zaraz tobą zajmie. Boże jakie ty masz rumieńce - mamrotał pod noskiem przysięgając w duchu, że udusi ją swoimi własnymi rękami jeśli okaże się, że chłopaczkowi coś jest.
      - Tysiąc razy ci mówiłem, że powinnaś go bardziej pilnować - oho! odezwał się ten, który ledwo znajduje parę godzin tygodniowo dla blondaska. Ale CI! przemilczmy ten fakt.

      Usuń
  3. Z nią wszystko było inaczej. Była tą jedyną, tą wyjątkową. Foster doskonale pamiętał jak to się zaczęło. Spodobała się mu w ostatniej klasie więc zaczął od rzucania jej spojrzeń i uśmiechów przy każdej możliwej okazji i zaczął swoją grę aktorską w, której to był troskliwym i uczuciowym Mattim, który nie bawi się dziewczynami, a jest zabawką w ich rękach. Scenariusz przewidywał to, że ją uwiedzie, pobawi się, a potem zaśmieje w twarz i zostawi. Ku jego zaskoczeniu jednak nic nie poszło po jego myśli. Dziewczyna z każdą wspólną sekundą stawała się mu bliższa, sama myśl o niej zaczęła wywoływać na jego ustach szeroki uśmiech, a dni, które spędzał bez niej zdawały się być straconymi. Zwykle karmił swoje 'ofiary' czułymi, nieszczerymi słówkami, a potem opierał relacje jedynie na kontakcie fizycznym. Wszystkie słowa, które powiedział do niej były szczere, a pierwszy pocałunek zdawał się być pierwszym prawdziwym pocałunkiem w jego całym życiu. Serduszko zadrżało, a z czynności, która zwykle była jedynie przyjemnością samą w sobie zrobiło się coś znacznie głębszego. Pamiętał to dokładnie. Pamiętał jak ślicznie wyglądała jej twarzyczka w świetle księżyca. Patrzył jej prosto w oczy powtarzając jak jest dla niego ważna i w końcu musnął jakby nieśmiało jej wargi, a potem zatopił się w nich bez pamięci.
    Kolejną z wielu rzeczy, które dawały innym do zrozumienia już na pierwszy rzut oka, że Christine nie jest jedną z wielu to fakt, że ciągle była ona otoczona ramionami Fostera. On nigdy nie przytulał swoich kochanek. Zwykle tylko otaczał ramieniem w dość chłodny sposób by pokazać innym do kogo należą. Ją obejmował ciągle, delikatnie i z troską tak jakby chciał ją obronić przez złem otaczającego świata. Dokładnie tak jak teraz przytulał małego Toma.

    Prychnął cicho poirytowany słysząc jej słowa. Oczywiście, że były w normie! I była to absolutnie jego zasługa! Kiedy będą sami bez malca chyba będzie jej musiał o tym przypomnieć. Słysząc jednak jej słowa uspokoił się nieco i ucałował dzieciaczka w czerwony rumieniec uśmiechając się leciutko. Słysząc jego jakże uroczy nieśmiały ton skinął lekko główką by dać mu do zrozumienia, że słucha uważnie.
    - Pewnie, że tak. Pójdziemy i na obiad i na lody jeśli chcesz - powiedział i rozczochrał mu włoski w pieszczotliwym geście. Matti nie potrafił mu odmówić kiedy ten patrzył na niego tymi swoimi wielkimi, granatowymi oczętami - powiem tylko, że wychodzę, a ty poczekaj chwilę z mamą, którą oczywiście zabierzemy - rzucił jeszcze i oddalił się szybkim krokiem by wrócić dosłownie kilka minut później bez szaty uzdrowiciela na sobie. Chłopaczek jak zwykle złapał za jedną łapkę mamusię, za drugą tatusia i ruszył przed siebie zadowolony z takiego obrotu sytuacji.

    Kiedy już usiedli w jednej z lepszych restauracji w Londynie mały Thomas przybrał minkę, która znaczyła, że zaraz ma zamiar zadać milion trudnych pytań
    - Tatuś...bo ja nie rozumiem....czemu nie mieszkasz ze mną i z mamusią? - zapytał bawiąc się łyżką w swoich małych rączkach
    - Bo twoja mama mnie tam nie chce - odpowiedział Matti zadowolony, że teraz to nie on będzie miał problem z kolejnym pytaniem, którego treści można się było domyślić
    - Mamuś...czemu nie chcesz tatusia? Przecież on pewnie cię kocha jak mnie! - zawołał chłopczyk, a po pomieszczeniu rozległ się huk spowodowany tym, że malec wypuścił z łapek sztućca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczera odpowiedź na pytanie czy wracał do tych chwil pewnie nigdy nie padłaby z jego ust. Nigdy nie przyznałby się przed nią, przed sobą, że wciąż o niej myśli i zastanawia się co by było gdyby wielka awantura nie miała miejsca. Może teraz byliby szczęśliwym małżeństwem? Może mieszkaliby razem i wychowywaliby wspólnie Tommiego, który miałby wtedy rodzinę taką, jaką sobie wymarzył. Christine stałaby się panią Foster, a on najszczęśliwszym człowiekiem świata. Niestety rzeczywistość wyglądała inaczej, a on mógł jedynie marzyć kiedy siedział sam w pustym domu z lampką wina albo w biurze patrząc pustym wzrokiem przez okno. Chwile spędzone z nią były jedynymi wartymi wspomnieniami, które warto było przywoływać. Będąc z nią był lepszym człowiekiem, był wartościowym człowiekiem, o latach wyrywania wszystkiego co się rusza wolałby chyba zapomnieć.
    A co jeśli powiedziałbym Ci, że Cię kocham?
    Za każdym razem zatapiał się w myślach i marzeniach na dłuższą chwilę, a kiedy ktoś wyrywał go z zamyślenia karcił sam siebie za to w jakim kierunku popłynęły jego myśli. Ona cię nie lubi Foster spójrz prawdzie w oczy. Gdyby nie synek nawet by na ciebie nie spojrzała. Dlaczego więc ty do cholery uśmiechasz się na samą myśl o spotkaniu z nią, kiedy dla niej te chwile są istnym koszmarem? Nie będziecie razem, już nigdy, pogódź się z tym i zacznij żyć rzeczywistością.

    Ich synka można było nazwać istnym mistrzem w zadawaniu trudnych pytań. Zadawał je on tak często, że Matt potrafił już po jego mince dowiedzieć się, że zaraz takowe padnie.
    Skrzywił się lekko kiedy poczuł jak jej noga boleśnie spotyka się z jego. Zaraz potem jednak przyjął iście wściekłą minę, co ona w ogóle wyprawiała? No pięknie! Punkt dla ciebie jędzo
    - Przeszkadzałbym ci tato? - zapytało dziecko, a oczka się mu zaszkliły. Widząc te łezki Foster chciał ją dosłownie udusić. Kto wpada na pomysł by gadać takie rzeczy no?
    - Nie, oczywiście, że nie. Mamusi chodziło o to, że ja wracam bardzo późno i mógłbym cię budzić, a ona musiałaby długo czekać z kolacją, a rano wstaje bardzo wcześnie i mógłbym cię obudzić, a doskonale wiem jak kochasz spać - powiedział z delikatnym uśmiechem, spokojnym głosem. Na ich szczęście kelnerka właśnie przyniosła zamówione wcześniej jedzenie. Może zapcha sobie nim buzie i przestanie zadawać niewygodne pytania.
    - Ciebie kocham najbardziej na świecie, bo jesteś moim największym skarbem. Nikogo nie potrafiłbym pokochać tak jak ciebie, wiesz o tym - odpowiedział w końcu gładko i pogłaskał go po główce wkładając widelec do rączki.
    - Ale....ale.... mamuś czemu rodzice innych dzieci się przytulają i dają ciumy, a wy sobie ciągle dokuczacie? Czemu nigdy się nie uśmiechasz kiedy tatuś jest z nami? Przecież masz jego zdjęcie w portfelu tak jak moje! - zawołało dziecko i włożyło do buzi jeden makaron.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymała jego zdjęcie? Trzymała jego zdjęcie w portfelu? Zapomniała wyciągnąć, czy tkwiło tam przez sentyment? A może wsadziła go tam specjalnym zaklęciem, które uniemożliwiało jej wyjęcie? Kolejne pytanie, które samo nasuwało się na usta to czemu do cholery tak bardzo go to ucieszyło? Czemu uśmiech sam wkradł się mu na usta i wcale nie był taki jakim być powinien. Jego twarz nie wyrażała triumfu ale szczęście. Tak po prostu, takiego wyrazu twarzy długo u niego nie było w jej towarzystwie, a to, że ona go spowodowała nie zdarzało się od kilku dobrych lat.
    Widząc jej zmieszanie i spuszczony wzrok wywrócił tylko teatralnie oczami i wygrzebał z kieszeni swój portfel. Sam nie do końca wiedział czemu zaraz zrobi to co zamierzał i doskonale wiedział, że potem będzie żałował ale teraz chciał by kobieta czuła się po prostu swobodnie.
    - Patrz Tommy - powiedział pokazując mu jedną z przegródek w której tkwiło zdjęcie uśmiechniętej Christine - ja też mam zdjęcia mamy w portfelu. O, nawet mam jeszcze jedno - przewrócił kolejną przegródkę i tym razem chłopcu ukazało się zdjęcie na, którym przytula jego matkę i całuje ją w czółko - trzymam je bo twoja mama jest mi bliska tak samo jak ja jej. I widzisz? My też się czasem przytulamy - przedmiot został schowany sekundę później, a blondyn puścił do jędzy oczko kiedy ta miała dość zdziwioną minę. No cóż każdy, nawet on czasem bywał miły.
    Reszta posiłku minęła we względnym spokoju. Chłopaczek nie zadawał już niewygodnych pytań tylko pytał tatę o pracę i opowiadał co robił w magicznym przedszkolu, na co blondyn kiwał głową i powtarzał, że jest z niego dumny i, że się cieszy, że ten ma kolegów. A kiedy ten powiedział mu, że ma koleżankę, która jest ładna zaśmiał się, a z jego ust wyrwało się ' moja krew '. Potem Foster zapłacił i wyszli z restauracji
    - To co lody? - zapytał patrząc na dziecko z uśmiechem. Choć powinien już wracać do pracy, chciał spędzić z nim jeszcze trochę czasu. W końcu zobaczy go dopiero za tydzień.
    - Mhm. Mamusia powinna ci dać buzi za obiad - zawołał chłopaczek wyszczerzając swoje ząbki. Nie wiedzieć czemu Mattiemu przeszło przez myśl, że ten robi wszystko by ich zeswatać. Czy to możliwe by tak małe dziecko tyle rozumiało?

    OdpowiedzUsuń
  6. Matthiew nigdy nie spalił żadnego zdjęcia na, którym znajdowała się ona. Nie czuł takiej potrzeby ani po awanturze, ani wtedy kiedy nie mieli ze sobą kontaktu, ani po spotkaniu w barze, ani po tym jak urodziła Tommiego. Paląc je czułby się tak jakby chciał się jej pozbyć ze swojego umysły, tak jakby chciał wywalić wszystkie wspomnienia związane z nią, a tego on zdecydowanie nie chciał. To tak jakby się wyrzekł, to tak jakby żałował, a jemu przecież nawet przez chwilę nie przeszło to przez myśl. On się cieszył, że ją poznał, że ją pokochał, że zrobiła z niego lepszego człowieka, że pokazała mu to, że człowiek może przywiązać się do drugiego, za to, że pokazała mu co to jest szacunek i miłość. Zawdzięczał jej tak wiele, nie potrafiłby podnieść ognia w, którym miałaby spłonąć jej twarzyczka. Serce chyba dosłownie by mu pękło na pół gdyby widział te zatrzymane na fotografii chwile w płomieniach.
    Foster doskonale pamiętał ją z czasów szkolnych, doskonale też widział to, że jest wciąż dokładnie taka sama. Wciąż była jego malutką Christine, a on wciąż w głębi duszy nadal był tym samym ślizgonem, znienawidzonym przez nauczycieli, a uwielbianym przez nią.

    Wystarczyłoby poprosić, a ten z przyjemnością pokazałby jej zarówno jedno jak i drugie zdjęcie. Poza tym ma je już od czasów hogwartu, cały czas te same. Dwa ulubione.
    Słysząc prośbę swojego synka uśmiechnął się i kolejny raz tego dnia chciał powiedzieć '' moja krew ''. Czując jej usta, tak znajome na swoim policzku przeszedł go dreszcz. Ten przyjemny, pojawiający się dawniej za każdym razem gdy była obok. Odsunął się o krok i pokazał chłopcu przeczącym ruchem głowy, że zdecydowanie nie może być. Jak się okazało było to zbędne bo malec sam się nie zgodził.
    I stało się. Ich usta połączyły się jak za dawnych lat. Niby nic, a dla niego to było tak wiele. Serduszko zadrżało, a żołądek się skurczył.
    Mężczyzna ukucnął koło chłopaka i uśmiechnął się do niego w iście łobuzerki sposób
    - I jak może być? - zapytał chłopczyka, a kiedy ten pokiwał twierdząco główką, wystawił rękę by ten przybił mu piątkę - to teraz idź się chwilę pobaw dobrze? A potem na lody - poprosił wskazując ręką na plac zabaw znajdujący się kilka metrów dalej. Ucieszone dziecko pognało od razu i zaczęło się wdrapywać na zjeżdżalnie.
    Były ślizgon podniósł się i zdecydowanym ruchem jak za starych dawnych lat przyciągnął ją do siebie i nie pytając o pozwolenie wpił się w jej usta, nieco agresywnym wręcz gestem i śmiało wtargnął do ich wnętrza swoim językiem.
    Najwyżej go kopnie.
    Najwyżej da mu w twarz.
    Ale on przynajmniej nie będzie żałował, że nic nie zrobił.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fakt, chłopak nigdy w obawie przed tym, że dziewczyna mu je zabierze nie chciał jej ich pokazać. A wszystko przez to, że raz kiedy był u niej w domu i ukradł jej zdjęcie, na którym jako malutka dziewczynka zamiast trafić sobie w nos łyżką z masłem orzechowym, trafiła prosto w swój uroczy piegowaty nosek, zabrała mu je i za nic nie chciała oddać. Od tamtej pory wszelkie te, które zostały jej zabrane lub zrobione były chowane w sejfie, czytaj w szufladzie koło łóżka. Blisko coby zawsze w nocy można było po nie sięgnąć, szepnąć ciche lumos i wlepić twarz w tą uroczą twarzyczkę albo rano przekładać je i uśmiechać się głupio. Jedyne zdjęcie, które nie było zarezerwowane tylko dla niego, a dla wszystkich, którzy przebywali w dormitorium było przytwierdzone nad łóżkiem. Przedstawiało wybuchającą śmiechem ukochaną, rozbawioną jednym z jego sprośnych żartów. Oczywiście krukonka nie raz i nie dwa chciała się go pozbyć ze ściany z marnym skutkiem na jej nieszczęście. Foster miał zawsze kilka jego odbitek i kiedy ta porywała jedno, on przytwierdzał drugie.

    Pocałunek nie był zwykłym pocałunkiem. Mężczyzna włożył w niego wszystko to, co czuł, a czego słowami opisać nie potrafił lub nie chciał.
    Kocham Cię
    Uwielbiam Cię
    Pragnę Cię

    Czy nie byłoby lepiej gdyby te słowa wypłynęły z jego ust? Czy nie byłby szczęśliwszy, że wszystko to co w sobie dusił i co przyprawia go o mdłości, wypłynęło w końcu na wierzch? Przecież chciał. Tyle razy chciał jej powiedzieć co siedzi w jego środku. Dlaczego w takim razie za każdym razie powstrzymywał się i zaraz gasił tą chęć?
    Tyle, że mężczyzna bał się. Bał się, że kobieta nie odwzajemnia jego uczuć, że ona już dawno zamknęła rozdział pod tytułem 'my'. Bał się wyśmiania, odrzucenia, bał się, że ucieknie wraz z jedyną osobą, która mu została. Bał się, że odbierze mu synka.

    Chciał bu ten pocałunek trwał wieczność. Chciał zatracić się w nim, zatopić, zapomnieć o wszystkim wokół. Niestety tlenu w końcu zabrakło, a usta odsunęły się na tyle by ten zdążył za nimi zatęsknić. Oparł swoje czółko o jej i wbił swoje oczyska w te granatowe, które dawniej zdawały się być najpiękniejszą rzeczą na świecie
    - Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało - szepnął i uniósł jedną rękę by pogłaskać ją po policzku - Christine ja..- powiedz jej, no dalej przecież chcesz - ja...
    - Lody! Lody! Ja chce trzy gałki - dzieciaczek przybiegł i złapał tatę za nogawkę spodni, wyraźnie pragnąc jego uwagi - Mamo, tata jest mój, zostaw! Przecież wy się nie tulicie, wy tulicie tylko mnie - zdezorientowany chłopczyk nie mógł sobie wybrać lepszego momentu.
    Moja krew?

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdyby Matti usłyszał jej obawy, poznał jej lęki pewnie poczułby się po prostu dotknięty. Odrzucenie lub nie odwzajemnianie uczuć to jedno ale wyśmianie w twarz? Nigdy, przenigdy by tego nie zrobił. Mógł jej nie kochać, mógł jej nawet nie lubić jednak w życiu nie wyśmiałby jej uczuć. To byłoby przekroczenie granicy dobrego smaku, którą nawet on miał. Zaśmianie się w chwili gdy druga osoba otwiera się przed nami, pokazuje cząstkę siebie, przyznaje się, było niczym niewybaczalny grzech. Nawet wróg nie zasługiwał na takie traktowanie, a co dopiero ktoś kto jest mu tak bliski jak Christine dla Matta.
    I właśnie to spowodowało, że ich związek się zakończył. Ona nigdy do końca nie zaufała jemu, a on nigdy do końca nie zaufał jej. Brakowało słów, brakowało wyznań, brakowało okazywania uczuć. Były tylko drobne gesty, które zawsze potrafili jakoś sobie wytłumaczyć. Nigdy nie dopuścili do siebie myśli, że kochają siebie nawzajem. Słowa kocham cię powinny paść już dawno z ust, któregoś z nich. Oni jednak woleli się bać. Zamiast zaryzykować, wejść na cienki lód, oni stąpali po stabilnym gruncie aż w końcu wpadli w przepaść z której wygrzebać się nie potrafili i tym samym zaprzepaścili wszystko to co zrodziło się w nich podczas ich romansu.
    - Jasne, wmawiaj sobie - mruknął tylko słysząc jej uwagę o genach i pokręcił z niedowierzaniem głową. Czyli bycie miłym dla siebie zakończyło się właśnie w tej chwili? Proszę bardzo Christine Matti będzie grał według twojego scenariusza.
    Boże ten dzieciak czasem doprowadzał go do białej gorączki. Tuli mamę źle, nie tuli też źle. Niczym Christine, którą próbował udobruchać na wszelkie możliwe sposoby, a ona złościła się gdy tylko jej dotkną, kiedy jednak nie robił nic pozwalając się jej wyciszyć było jeszcze gorzej. To zdecydowanie nie był jego geny.
    - Jasne ja mam cię dźwigać tak? Tacy duzi chłopcy powinni chodzić sami, kawałek i idziesz sam - powiedział od razu puszczając mu oko i uśmiechają się do dzieciaczka
    - Mhm...tatuś nie tul mamy, bo ona przestanie mnie kochać, a zacznie ciebie albo,albo,albo,albo ty zaczniesz kochać ją i ona będzie twoim nowym skarbem, a mnie zostawicie na śmietniku - i po tych słowach dziecko wybuchnęło płaczem, a Foster dosłownie zbladł. Co on w ogóle gadał? Popatrzył dość bezradnym wzrokiem na matkę dziecka i pogładził go po pleckach pozwalając by ten się wtulił w jego ramię
    - Hej, hej nie wolno ci mówić takich głupot słyszysz? - i choć miał ochotę na niego dosłownie nawrzeszczeć, mówił spokojnym głosem tuląc go do siebie - nigdy byśmy cię nie zostawili. Kochamy cię jak nikogo i to się nie zmieni, jasne? Nie ważne czy będę kochał mamę, czy inną kobietę, ty zawsze będziesz w moim serduszku - zapewnił chłopaczka ocierając resztki łez z jego policzka - Już dobrze? - zapytał jeszcze i ucałował go w policzek. Blondasek pokiwał główką i tym razem wyciągnął rączki do mamy, która oczywiście porwała go na swoje łapki
    - Tatuś nas nie kocha - szepnął maluszek do uszka kobiecie i rozpłakał się znów, na co Foster poczuł się już kompletnie zdezorientowany. Każda łza chłopca dosłownie wypalała mu dziurę w serduszku, bo czuł się tak jakby to on był powodem. I po tym chłopaczek wyciągnął z kieszeni spodni dość potarganą karteczkę i wręczył tacie. Było tam dość koślawe serduszko pokolorowane różową kredką - Nie zapomnij o mnie, jak w twoim serduszku będzie kto inny - mężczyzna po raz kolejny dosłownie błagalnym wzrokiem spojrzał na kobietę.

    OdpowiedzUsuń
  9. W takim razie w tym momencie należałoby sobie zadać pytanie co będzie jeśli nigdy tego nie wypowiedzą? Jeśli do końca swoich dni będą się bać wypowiedzieć tych słów? Nie będą żałować, kiedy już drugiego zabraknie? Będą ukrywać uczucie okrzyknięte mianem najpiękniejszego na świecie przez całe życie, a potem będą pluć sobie w brodę gdy się okaże, że jedno z nich znalazło kogoś kto nie bał się wypowiedzieć tego głośno i wyraźnie.
    I właśnie to nękało Fostera niemalże co noc. Najgorsze koszmary to takie, w których Christine trzymała za rękę innego mężczyznę i przedstawiała mu go jako narzeczonego, a potem wręczała zaproszenie na ślub i łamała mu serce. W innych widział ją w ciąży z innym, który dotrzymuje jej towarzystwa na każdym kroku, i który podbija serce Tommiego, który nagle postanawia, że znalazł sobie lepszego ojca i on poszedł w odstawkę. Dlatego tak strasznie nie lubił spać. Za każdym razem gdy tylko jego oczy zamykały się, umysł podsuwał mu takie obrazy, których zdecydowanie nie chciał oglądać, ani w śnie, a już tym bardziej nie na jawie.
    Kiedy Christine tłumaczyła i obrazowała wszystko chłopcu na jego małych łapkach, mężczyzna patrzył na nią wzrokiem przepełnionym zachwytem i podziwem. On sam pewnie w życiu nie wpadłby na coś takiego. I jakim prawem tyle razy zarzucał jej, że jest złą matką? Teraz widział jak na dłoni, że kobieta radzi sobie świetnie, a on wcześniej tego nie widział, bo nie chciał. W dodatku w tym momencie przypominała mu sytuacje, w których to on miewał gorsze dni, a ona usilnie tłumaczyła mu, że nie dla wszystkich jest zerem, całowała czule jego czółko, uśmiechała się i sprawiała, że czuł się o niebo lepiej.
    Dlaczego w takim razie nie pozwolisz jej pomóc sobie znów? Dlaczego twoje krzyki są nieme, dlaczego nie nabiorą głosu by ta cudotwórczyni mogła ci pomóc
    - Tak, jest dokładnie tak jak mówi mamusia - przytaknął uzdrowiciel ochoczo spoglądając na dłonie malca. Potem mruknął tylko ciche dziękuje do kobiety i złapał synka za rączkę i ruszył w kierunku butki z lodami.
    Reszta dnia, a raczej czasu, który razem spędzili, minęła spokojnie, bez trudnych pytań, bez łez i z mnóstwem śmiechu. Choć jedyne co było inne to to, że Foster zdecydowanie za często by było to przypadkiem ocierał się swoim ramieniem, o to należące do Christine.

    Noc. Jedna z tych nielicznych, które spędzał w swoim pustym mieszkaniu, w swoim wielkim łóżku, które zdecydowanie było za wielkie dla jednej osoby. Chciał odpocząć, by znów móc pracować przez niezliczone godziny, niestety z błogiego snu, brutalnie wyrwał go dzwonek do drzwi.
    Kto do cholery może dzwonić o tej porze?
    Nie kwapiąc się by założyć na siebie coś więcej, powlókł się do drzwi w samych czarnych dresach, które były nieco za długie. Dość ślamazarnym ruchem otworzył drzwi, jednak to co stało się sekundę potem obudziło go niemalże natychmiast.
    Jego synek z płaczem wpadł niczym burza do mieszkania i uczepił się nogawki jego spodni, przyprawiając mężczyznę o zawał serce, a jego matka opierała się o futrynę drzwi zmęczona jak nigdy dotąd.
    - Co się stało? - zapytał dość zdezorientowany całym zajściem, powtarzając sobie w duchu, że nie powinien panikować. Nic się nie mogło stać. Gdyby było to coś poważnego, to Christine zawiozłaby go do Munga, poza tym nawet jeśli to przecież zaraz mu pomoże
    - Tommy, nie płacz, tatuś jest - mówił cichutko głaszcząc go po plecach i zapraszając kobietę do środka i wskazując kanapę. Christine wyglądała naprawdę na wykończoną.
    - Powiedz, że nic mu nie jest - poprosił, blady już z przerażenie i ze zdezorientowania Matti, który wciąż tulił do siebie mocno blondaska.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mężczyzna przez cały czas tulił do siebie dzieciątko i starał się poskładać w logiczną całość jego słowa, głaskając go delikatnie po pleckach. Kiedy już stało się jasne, że chłopczyk miał koszmar, kamień spadł mu z serca. Wziął go na ręce i szepcząc mu do uszka, że jest obok i, że nic mu się nie stało i, że bardzo go kocha, podszedł do szafki z eliksirami i machnął różdżką by do eliksiru słodkiego snu dolało się kilka kropel tego na uspokojenie i wręczył chłopcu fiolkę, przytrzymując ją by nie wypuścił ją ze swoich drżących łapek
    - Wypij to, dobrze? Uspokoisz się troszkę - powiedział cichutko i machnął różdżką by kubek z gorącą czekoladą znalazł się w rękach przemęczonej kobiety.
    - Jeśli chcesz się położyć wiesz gdzie jest sypialnia - rzucił do niej jeszcze zanim cała jego uwaga znów została skierowana na jego potomka. Biedny chłopczyk musiał zobaczyć iście straszliwe rzeczy, zdecydowanie nie odpowiednie dla jego wieku skoro tak bardzo się przejął.
    - Nie chce spać tatuś bo oni wrócą - mówił łkając w jego szyjkę i kurczowo zaciskając łapki w piąstki. Chłopiec już nie drżał, a jego serduszko nie biło już jak szalone.
    - Ciii, nie idziemy spać, przeczytam ci coś dobrze? - zapytał spokojnie chłopca uśmiechając się delikatnie i zniknął za drzwiami pokoju, który należał właśnie do blondynka. I choć dziecko mało kiedy tu nocowało Foster urządził ten pokój zaraz po jego urodzeniu. By zawsze kiedy będzie chciał mógł tu przyjść i mieć wszystko czego dusza zapragnie.

    Minęło niecałe dwadzieścia minut, a minimalna dawka eliksiru słodkiego snu zaczęła działać i chłopczyk, uspokojony już zamknął oczka, a Foster wrócił do salonu. I wtedy okazało się, że nie tylko jego synek odpłynął w krainę snów. Christine drzemała na jego skórzanej sofie, z lekko otwartą buzią co stanowiło iście rozczulający widok, a przynajmniej dla Mattiego. Delikatnym ruchem zabrał ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Położył ją powolutku, jednak kobieta i tak otworzyła swoje zaspane oczka, a on uśmiechnął się przepraszająco
    - Wybacz - powiedział cicho i ukucnął obok łóżka - Śpij, ja się prześpię na kanapie - zadecydował i pogłaskał ją czule po włoskach i ucałował czółko tak jak to miał w zwyczaju za każdym razem gdy jeszcze w zamku odnosił ją do łózka, po tym jak dziewczyna zasnęła poprawiając jego beznadziejne wypracowania.
    - Tommy śpi, gdyby się coś działo będę obok i zaraz wstanę - i już miał wyjść kiedy obrócił się jeszcze i dość niepewnym głosikiem wypowiedział swoją malutką prośbę
    - Widziałem w twojej torbie album, mogę obejrzeć?

    OdpowiedzUsuń
  11. [Jest w sumie na wydziale Robcia, więc mógłby ją leczyć, ale z Christine też może być :3 Ja pomysłu też nie mam, bo każą mi zaczynać i żem się wypaliła :c]

    OdpowiedzUsuń
  12. Matthiew zwykle stronił od małych dzieci. Patrzył krzywo na pociechy znajomych i na młodszych członków rodziny. Nigdy nie miał styczności z tymi małymi istotkami, nigdy się nimi zajmował, dlatego gdy urodził się Tommy był krótko mówiąc przerażony. Bał się go wziąć na ręce z obawy, że złapie za mocno albo źle. Na początku decydował się na to dopiero pod czujnym okiem Christine, a potem gdy chłopczyk urósł bał się, że powie coś źle, że zrobi coś nie tak, że zrobi mu krzywdę. Pamiętał do teraz jak bardzo się bał gdy chłopczyk po raz pierwszy nocował u niego bez mamy. W nowym łóżeczku, w nowym pokoiku. Foster tak bardzo się bał, że będzie płakał, że w środku nocy zapragnie do mamy. Nie bał się upokorzenia, bał się jego bólu, łez. Chciał by maleństwo, które i tak znalazło się w dość trudnym położeniu przez relacje rodziców, miało to wynagrodzone przez inne rzeczy. Dzięki bogu noc minęła, a on z dnia na dzień stawał się coraz bardziej pewny i odważny. I choć czasem niektóre z jego ojcowskich zachowań wyglądały niemalże tragicznie Matti naprawdę się starał.

    Uzdrowiciel nie miał zamiaru spać. A co jeśli Tommy by się obudził i zaczął cicho łkać, a oni by się nie zbudzili tylko zmusili go do jeszcze większych nerwów i nocnych spacerów w poszukiwaniu ciepłych ramion? O nie. On wypije litry kawy i będzie przez całą noc czuwał przeglądając zdjęcia lub czytając jakąś książkę. Właśnie chował elikrisy do szafki gdy zobaczył znajomą postać i usłyszał głos tak miły dla jego ucha. Skoro nie mogła spać to może będzie mógł liczyć na jej towarzystwo? I choć noc spędzona z kobietą wydawała się mu dość przerażającym pomysłem, o ile chce się żyć następnego dnia, na jego usta wkradł się uśmiech
    - Chodź dam Ci coś do założenia i przeglądniemy go razem - mruknął wyciągając do niej rękę. Sam nie wiedział tak właściwie po co jej to zaproponował. Może po prostu chciał sobie przypomnieć jak za czasów hogwartu zawsze kradła mu ulubione koszulki by w nich spać? Trzymając ją delikatnie za dłoń zaprowadził do sypialni i wyciągnął jedną czarną koszulkę wręczając jej i wskazując gdzie jest łazienka.

    Gdy jego ukochana jędza opuściła łazienkę, siedział na łóżku, sam mając na sobie koszulkę, w końcu nie będzie tu jej gorszył widokiem swojego torsu. Na szafce obok łóżka stały dwa kieliszki z czerwonym winem, a obok nich leżał album. Na jej widok serduszko jak zwykle zabiło szybciej, a gdy kobieta znalazła się koło niego jakby od niechcenia objął ją ramieniem i zbliżył usta do jej ucha
    - Zawsze mówiłem, że ci w nich ładnie - mruknął bawiąc się końcówką materiału.
    Tak właśnie, mówił. Tyle, że zwykle poprzedzone to było wręcz rozkazem by oddała mu koszulki, bo nie ma w czym chodzić
    - Lyneth. Ta brzydka blondynka, która zawsze wyganiała mnie z waszego dormitorium twierdząc, że się na nią gapie. Jakże mógłbym zapomnieć - mruknął wywalając oczami i łapiąc za album.
    - Zacznijmy od końca hm? - w końcu pewnie tam będą ich wspólne zdjęcia. Choć jej koleżanka go nie lubiła wiecznie miała przy sobie aparat i to właśnie zwykle oni byli jej modelami.

    OdpowiedzUsuń
  13. A skąd niby Matt miał to wiedzieć? On sam spał niczym kamień i mierzył ją po prostu swoją miarą. Zwykle kiedy mały Tomuś u niego spał mężczyzna budził się dopiero wtedy gdy maluch właził mu do łóżka i tulił się do jego klatki piersiowej. Na szczęście większość spowodowana była tym, że było rano, a chłopaczkowi znudziło się już leżenie u siebie i chciał jeszcze trochę podrzemać obok taty. Zwykle wtedy Matthiew otaczał go ramieniem, przyciągał do siebie, szeptał, że kocha i spali jeszcze dobrą godzinę lub dwie. Christina zresztą doskonale powinna wiedzieć jaki z niego śpioch. W końcu to ona wiecznie karciła go wzrokiem gdy spóźniał się na lekcje, a potem prawiła kazania, że powinien się wcześniej kłaść bo potem dostaje szlabany i ma dla niej mniej czasu. Niestety blondyn mimo usilnych starań ciągle zasypiał i przychodził na lekcję pięć minut za późno.
    Zarówno dziewczyna jak i Foster zwykle przesadzali. Dokuczali sobie na pokaz, byli niemili na pokaz, a przecież mogli spędzać same miłe chwile takie jak ta. Wystarczyło się trochę postarać i zamiast powtarzać usilnie ' jędza' przytulić i powiedzieć ' moja kochana Christine' bo przecież to zdecydowanie bardziej pasowało do kobiety.
    Stworzenie rodziny, takiej prawdziwej przez nich wydawało się Mattiemu tak nierealne i przerażające, że bał się nawet o tym pomyśleć. W hogwarcie jednak zwykle nawet mówił, że jeśli kiedykolwiek stanie przed ołtarzem to tylko z Christinę. I choć ich drogi się rozeszły kobieta nadal pozostawał jedyną osobą, która miała szansę spędzić z nim resztę dni. Los niestety chciał inaczej, a Matti skazany będzie na zostanie starym kawalerem...
    - Była okropna - blondy wykrzywił się lekko i upił łyk wina z kieliszka - nigdy ci tego nie mówiłem, bo bałem się, że będziesz zła ale teraz chyba mogę. Kiedyś jak wracałem z imprezy w miasteczku, na którą ty ze mną pójść nie chciałaś, chciałem się do ciebie przytulić jak wróciłem i przez nadmiar alkoholu pomyliły mi się łóżka. Zamiast do twojego trafiłem do niej, a rano kiedy zamiast twojej ślicznej twarzyczki, zobaczyłem tą paszczę myślałem, że zwymiotuje prosto na nią - mężczyzna zaśmiał się cicho i westchnął. Stare, dobre czasy, które już nigdy nie powrócą...
    Widząc pierwszą fotografię wywrócił teatralnie oczami i nie mogąc się powstrzymać ucałował ją w policzek. Doskonale to pamiętał. Dziewczyna miała to nieszczęście, że miała kociołek zaraz obok niego. Zwykle kiedy eksplodował miała resztki tego co miało być eliksirem na swojej szacie i twarzy.
    - Wtedy jeszcze nie byliśmy razem. Pamiętam doskonalę tą minę pt. Foster zaraz cię zabiję - mężczyzna przekręcił stronę. Kolejne zdjęcie przedstawiało zaśnieżone błonia. Roześmiany młody Foster ulepił właśnie śnieżkę, która zamiast w krukona, który rozmawiał z piegowatą trafiła prosto w jej twarzyczkę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kto wie może gdyby zamiast tych ciągłych docinek, któreś z nich w końcu wyznało swoje uczucia, to wieczór taki jak dziś byłby codziennością? Może właśnie byliby szczęśliwym narzeczeństwem, które zapina wszystko na ostatni guzik, by dzień ich wesela był najszczęśliwszym w życiu? Stworzyliby rodzinę może nieidealną ich dom jednak przepełniony byłby ciepłem i miłością.

    Christine powinna mieć tą świadomość, że zawsze kiedy tylko chce może się do niego przytulić. Wystarczy wyciągnąć swoje chude ramionka i się uśmiechnąć, a jego ramiona zaraz oplotą jej ciałko, usta ucałują czółko, a oczka popatrzą takim wzrokiem, który zarezerwowany był tylko dla niej. Matti może i częściej decydowałby się na takie gesty gdyby nie to, że za każdym razem musiał się sporo namyśleć. Zawsze wydawało się mu, że ona nie chce, że sobie nie życzy i, że nie odpycha go z czystej grzeczności. Jedno jej słowo wystarczyłoby by codziennie witał ją muśnięciem w policzek, a żegnał pocałunkiem w usta.
    - No oczywiście i mówi to osoba, która denerwowała się na mnie gdy zamiast na ciebie patrzyłem na śniadaniu na ślizgonkę przede mną - mężczyzna upił kolejnego łyka czerwonego trunku. O tak, kto jak kto ale panna Holmes była niezłą zazdrośnicą i nie raz robiła mu awantury o zwykłe spojrzenia czy głupie żarty. Matti choć nie raz miał dość tego, że dziewczyna o wszystkie się czepia zwykle przepraszał, przytulał i powtarzał, że jest jedyna, że tylko ona się liczy. Zwykle w końcu na jej twarzyczce pojawiał się uśmiech, a on oddychał z ulgą, nazywał zazdrośnicą i obiecywał poprawę.
    - To było w akcie zazdrości i miało być w tego kretyna, nie moja wina, że jak widać nie umiem celować śnieżkami. Przepraszam - lekki uśmiech wkradł się na jego usta gdy poczuł na swojej twarzyczce jej wargi.
    Mężczyzna szybko przekręcił kartkę, nie chcąc sobie przypominać jak bardzo upokorzony się poczuł gdy ta dorobiła mu świński ryjek. Kolejne zdjęcie przedstawiało jej dormitorium kiedy to Matti wreszcie zdobył się na akt przeprosin i przyszedł z malutkim pudełeczkiem obwiązanym czerwoną wstążką, usiadł na krawędzi jej łóżka i ze zbitą minką mówił jak bardzo jest mu przykro, że jej nos ucierpiał, a potem pokazał fucka jej przyjaciółce, której zachciało się wtedy robić zdjęcia.
    Oj tak Matti zdecydowanie nie lubił tej obleśnej blondynki.

    OdpowiedzUsuń
  15. Foster był zawsze pewnym siebie człowiekiem, czasem nawet za bardzo i denerwował tym wszystkich dookoła. Jeśli był na świecie człowiek, który mógłby go onieśmielić lub sprawić, że ten zawaha się by wypowiedzieć coś na głos była nim właśnie Christine. Blondyn choć nigdy na głos by tego nie powiedział uważał ją za idealną. I nigdy nie mógł pojąć jak ktoś taki mógł być z kimś takim jak on. Bo choć blondyn był dość narcystyczny momentami, będąc przy niej czuł się po prostu malutki. Ona była dobrym, serdecznym człowiekiem, a on gdy był obok zdawał sobie sprawę, że jego tak zwane zalety przy tym co ona ma w środku są niczym, tak po prostu.

    Matti za to doskonale pamiętał co było w środku. Wydał na ten cholerny łańcuszek większość swoich oszczędności. Nie chciał przychodzić do niej z pustymi rękami, chciał dać coś co jej będzie o nim przypominało. Zawsze. Małe serduszko na srebrnym łańcuszku musiało teraz zdobić szyję innej lub leżeć gdzieś, na dnie jakiegoś kufra.
    - Twoja strata - powiedział i wzruszył delikatnie ramionami. Za dużo czasu minęło od tego momentu by się tym przejął. Pewnie gdyby dowiedział się tego kilka lat temu byłoby mu przykro ale teraz? Teraz cieszył się, że wreszcie czuje, że jest na właściwym miejscu. Obok niej. Obejmując ją ramieniem.
    - Aż chciałoby się zacytować ; nigdy się do ciebie nie przytulę Foster - kolejny łyk został upity, a na twarzy mężczyzny zagościł uśmiech. Tak, Christine zdecydowanie nie należała do tych dziewczyn, którym jak się powiedziało parę miłych słów był już całe twoje. Ona była niepewna, nieprzystępna i blondyn miał wrażenie, że uwielbiała pokazywać mu to, że jest odporna na jego oszałamiający urok osobisty.
    - Uwielbiałem to. Byłem wykończony po szlabanie, a ty wślizgiwałaś się do mojego łóżka i przytulałaś. Kochałem widzieć twoją twarz zaraz po tym jak otworzyłem oczy - mruknął widząc kolejne zdjęcia. I choć wtedy był wściekły, że im je robią, teraz by im pewnie podziękował.
    I właśnie w tym momencie w Mattim coś pękło. Poczuł, że musi jej powiedzieć co czuje. Jeśli nie wypowie teraz słów ' kocham Cię ' to istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że poza jego synkiem nie znajdzie się już nigdy nikt, kto na nie zasłuży. Co z tego jeśli wyśmieje? Nie będzie sobie przynajmniej pluł w brodę, że tego nie zrobił. Przecież po ich rozstaniu żałował, że nigdy jej tego nie powiedział. Teraz nadarzyła się idealna okazja. Następnej może już nie być
    - Ja w ogóle zawsze....ja zawsze kochałem Ciebie - wyszeptał jej w końcu do ucha, przymykając oczy i wolną rękę wtulił w jej policzek by odwrócić w swoją stronę jej twarzyczkę i popatrzeć w oczy.

    Brawo Matti tylko czemu dopiero teraz?

    OdpowiedzUsuń